niedziela, 19 grudnia 2010

o wakacyjnych powrotach...


...przeglądając moje zdjęcia z wakacji stwierdzam, że wprost uderza niestaranność ujęć cyfrowych... powtórki, nieostrość, poruszenie, niedoświetlenie, prześwietlenie... z setek zdjęć tak naprawdę wystarczy wybrać kilka... pomijając czysty album, reszta nadaje się do wyrzucenia i nie robię tego chyba tylko przez lenistwo...
...jak bardzo medium, którym się fotografuje określa sposób, w jaki się to robi?...
...już kiedy biorę ze sobą mały obrazek skuteczność wzrasta do około 30 procent… ze średniego na ogół chce mi się pokazać prawie wszystkie zdjęcia… :)
...może jest w tym jakiś atawizm i przywiązanie…. może tkwi w podświadomości fakt, że tutaj każda klatka kosztuje… ale nawet mając zapas filmów w plecaku robię dwie-trzy rolki podczas wyjazdu… częściej mniej niż więcej… ta technika stawia mnie jakoś do pionu… b.n.m. odpada ;)
...drugi aspekt wyjazdowego fotografowania, to jak ja to nazywam – etap fotografii turystycznej – takie coś w nas, co zmusza do dokumentowania miejsc – pejzaży, zabytków – które każdy w sposób mniej lub bardziej oryginalny uwiecznia… proces selekcji dokonuje się po zamiast przed... ot zrobię jeszcze trzy ujęcia tej bramy, bo ładna... a potem żałuję, że nie podeszłam bliżej, że nie zauważyłam potencjału takiego a nie innego ujęcia... a powrotu nie ma... i szybko nie będzie... dlatego tęskniłam w tym roku do takiego czasu, jak w Paryżu zeszłego roku i w Wenecji dwa lata temu, że mogłam wrócić już po zachłyśnięciu się miejscem na sposób albumowo-dokumentalny...
...dopiero za drugim podejściem udaje mi się zacząć patrzeć szerzej, ten pierwszy etap jest niemal nie do pominięcia… i znowu łatwiejsze jest to z analogiem w ręce… ale pod warunkiem, że cyfra została w domu… ;)
...potrzebuję fotograficznych powrotów… przejścia od atrakcji turystycznej do swego rodzaju codzienności… bez tego mam świadomość zmarnowanego fotograficznie czasu… choć niewątpliwie w sposób dość atrakcyjny…

...Wyspa Re w cyfrowych pocztówkach…;)








sobota, 11 grudnia 2010

różniczka to wyniczek odejmowanka

...ten stary dowcip popularny swego czasu zwłaszcza w kręgach matematyków przypomniał mi się, gdy szukałam tytułu dla mojego nowego bloga... bo naszła mnie nagle ochota na blog nietematyczny... taki misz-masz ze wszystkim, co mojego fotografowania dotyczy...
...dwa tematy znalazły swoje miejsce... niedzielnik trwa od kilku już lat... średnie miasta miały trudny start, bo czasu na zdjęcia akurat coraz mniej...
pozostaje ta reszta... różnica... różniczka...
...a wielotorowo przebiega to wszystko... i trudno mi zrezygnować z jednego tematu na rzecz innych... splatają się, wymieniają... raz jedno ważniejsze, raz drugie...
...ot... różniczkowanie...
...proszę szanownej widowni... można się podwieszać... :D